25.09.2004 - Miedziana Góra - Kit Cary i kabriolety
To była dość spontaniczna akcja zwłaszcza, że w tym samym czasie w 100licy odbywała się impreza na zakończenie sezonu 2004, zorganizowana przez KMPZ (na naszej stronie jest relacja z rozpoczęcia). Tam w rezultacie reprezentował nas Q_back.
Napisałem na początku, że był to jako taki spontan, a świadczyć może o tym fakt, że na miejsce dojechaliśmy jak...hmm...no właśnie, dojechaliśmy jak już samochody innych zawodników stały na starcie. W każdym razie, jechaliśmy w składzie ja z Xenią i starrsky z Anią, moim caprikiem
i dyra z qmplami jego dziobakiem. Po wjechaniu na tor, na szczęście, mieliśmy jeszcze chwilkę czasu na ostatnie achery machery przy furkach, dziewczyny wycinały szachownicę dla dyry.
Starrsky z dziewczynami stali na balkonie i nagrywali nasze poczynania, a koledzy dyry chlali :D
Pierwszymi próbami były: podjazd pod górę po krętej drodze, próba hamowania i na koniec sprawnościówka po wewnętrznym torze, nieco inna jak na "pucharze capri" więc nieco zmieszany byłem
Po wysiłku za kierownicą mieliśmy chwilkę przerwy na pogaduchy i pifffko.
My z dyra staliśmy po jednej stronie, a po drugiej znajdowało się całe mile, znajome towarzystwo caprików :)
Niemniej, mimo super okolic, staliśmy dalej gadając i śmiejąc się staliśmy i czekaliśmy na ostatnią próbę, jaką była zręcznościówka, czyli jazda NOWYM samochodem z piłeczką umieszczona w misce na jego masce. Zaraz po tym, poszliśmy na spacer wzdłuż toru pierwszego przejazdu by podziwiać skarpę którą zwiedził dyra ]:D
Wróciliśmy, jeszcze coś tam pogaworzyliśmy, pośmigaliśmy w kółko po placyku wożąc dziewczyny, potem Xenia sama się powoziła trochę, potem starrsky moim caprikiem. Dyra tez sobie nie żałował i jego dziobaczek dymu narobił odpowiednia ilość :] Caprikiem oczywiście cały czas była bardzo delikatna jazda, znaczy się na niskich obrotach, bo już co prawda była końcówka, ale nadal jeszcze parę setek mi brakowało do dotarcia silnika !
Potem przyszedł czas wręczania nagród i takich tam, jakieś ognisko z kiełbami i grill i w ogóle. Samochody na placu, oglądanie, rozmowy z innymi właścicielami, z tymi którzy nie byli akurat zajęci wprowadzaniem swoich "maszyn" na lawety :/ Sprawdzanie wyników...ja byłem 10, dyra 14 (ale to z powodu sposobności jazdy tylko i wyłącznie na gazie, w dodatku na kijowym gazie, tankowanym po drodze na dupnej stacji)
I tak sobie staliśmy na placu gadaliśmy z innymi właścicielami, głównie z caprikowcami. Potam gadaliśmy tylko my belzebuby i nasze dziewczyny i ci co z nami przyjechali i nagle...ni stąd ni zowąd zostaliśmy na placu całkiem sami...
W związku z tym nie zostało nam nic innego jak powrót do domu. Droga powrotna tez była całkiem fajna. Moja załoga spała zniszczona wyjątkowo wczesna pobudką, załoga dyry też kimała z powodu...odurzenia :P. Jakoś tak mniej więcej w połowie, w środku zajebistego lasu dyra się zatrzymał i zarządził postój na szmówkę :D
I właściwie tak zakończyła się nasza przygoda tego dnia, oczywiście był jeszcze postój na stacji tuż przed naszym rozjazdem dyra - Milanówek, ja dalej prosto na Warszawę. Niemniej było to bardzo fajne przeżycie, może i ludzie trochę drętwi, może rozdanie nagród i nagłe ich wszystkich zniknięcie dziwne, ale generalnie było spoko i polecam wszystkim ta bibę samochodową...!
Spawn