01-03.08.2008 - A-Bombers
1-3 sierpnia w malej miejscowości Backamo w Szwecji zjeżdżają się setki starych samochodów.
Imprezę organizuje dziesięcioosobowy klub miłośników Hot Rod'ów który nazywa się A-Bombers. Litera "A" w nazwie pochodzi od słowa "Atomic". Klub ten jest ortodoksyjnym kultywatorem tradycji "Hot Rod'ingu". Co to znaczy?
Miejsce imprezy mieści się na terenie starej bazy wojskowej stylistyką zatrzymanej w latach 30-40. Pełno tu długich baraków drewnianych pięknie utrzymanych , szlabanów, dróżek, placyków. Teren dziel się na dwie części: zlot hot-rodów oraz olbrzymi parking dla gości na którym możemy spotkać większość amerykańskiej oraz cześć europejskiej motoryzacji: Garbusy, Taunus'y, Autobus'y, wszystko w klimacie "Good Hot Rod Never Shine".
Na sam teren zlotu, docelową połowę, dopuszczone są samochody amerykańskie do 51 roku i z mocno przerobionym charakterem jak i motory, sprzęt wojskowy, śliczne aluminiowe i drewniane przyczepy campingowe.
Samochody są często oryginalnymi hot rodami bądź stylizowanymi. Nie znajdziemy tu wielu nowinek tubingowych, a wręcz przeciwnie. Stary Ford z lat dwudziestych, który wewnątrz ma stara skrzynkę po piwie z epoki, luźno leżącą, zamiast fotela. Nikogo to nie dziwi jak i sterta gadżetów: kostek pluszowych, gałek - bil ósemek, granatów, trupich główek, starych gazet, kluczy, posiadanie dziury w podłodze bądź deski pod nogami. Niemniej samochody te zjeżdżają się z całego świata. Imprezę uświetnia koncert Rockabilly, rock'n'roll i swing jest wszech obecny, odbywają kursy tańca. Można zrobić sobie "Newschool'owy" tatuaż. Pomalować na samochodzie Vintage'ową reklamę, na przyczepie, aucie, pięknie wykaligrafowaną. "Pinstrip" na klapie auta, motorze bądź czymkolwiek od ręki maluje wielu sławnych artystów.
Jest dużo stoisk proponujących części do aut, książki, pisma, odzież warsztatową, młodzieżową, wszytko z epoki.
Hotroding szerzony jest tu na tyle, że wszystko zamienia w klasyczne miasteczko z lat czterdziestych-pięćdziesiątych, w którym odbywa się wyścig hot-rod'owy. Istotą całego tego zamieszania jest oczywiście taki wyścig, który polega na podjeździe pod piaszczysta górę z mocnymi zakrętami, tzw. "Hill climbe". Jest to efektowna, w ciągłych poślizgach jazda. Startuje tylko osiem wytypowanych aut i osiem motocykli, pośród których znajdujemy: Pickupa wściekłego w miniowym macie, Mercury w opcji "slide" czyli ślizgacz z zasłoniętym tylnym kołem i opuszczonym do granic możliwości tylnym zawieszeniem , co bardzo spektakularnie zachowuje się na sypkim piasku, Forda T pick-up z przesunięta gondola do tylu i wielkim dolnozaworowym V8 na wolnych wydechach. Jeśli chodzi o motory to oczywiście Triumph, Indian, Harley dwie amerykańskie marki, są zrobione na rasowe wyścigówki, bądź na bobbery a anglik jest taki jak z filmu "The Wild One".
Impreza jest spektaklem ludzkiej fantazji. Jest odpowiednikiem Punk Rock'a gdyby ją porównać do muzyki. Idylliczne spotkanie było 13 edycją i z roku na rok się rozrasta. Bogate w zaplecze wszelkiego typu: medyczne, sanitarne, warsztatowe, gastronomiczne. Musze koniecznie nadmienić o gościnności i uprzejmości organizatorów oraz niesamowitej otwartości ludzi przybyłych, którą należy niezwłocznie przenieść na nasz grunt. Bo jest to nieocenionym dodatkiem, który pozwala na niezamykanie aut, nie oddzielanie ich i niesamowita żywiołowość całej zabawy przy jednoczesnym bezpieczeństwie. Nie zaobserwowałem ani jednej burdy, ani jednego incydentu poza złapaną gumą przy wyjeździe, która stworzyła na moment korek.
Q_Back