27.10.2012 - wyprawa z Ziłem i Chevy'm Bel Air'em w tle, wielkopolska
Plan na weekend 26-28 października był prosty - spotkanie się w męskim towarzystwie, dużo alko, odrobina starej motoryzacji i głupie opowieści:P Nie trudno było sprostać temu wyzwaniu.
Kluczowym momentem był przyjazd Dyry do miasta ziemniaka - Poznania. Chłopak wpadł w drodze do Piły, gdzie obecnie jest kończony jego szczurzy projekt - Bel Air '53. Tak się szczęśliwie składało, że właśnie wypadało znane polskie święto- Halloween!
Piątkowy wieczór zaczął się od rozprostowania kości w chacie i nabraniu sił na wieczorny gig w znanym z podłości poznańskim klubie U Bazyla. Tam działo się coś niesamowitego. Nasze ciała (po podlaniu kolejną porcją alku) ożyły i zaczęły w niekontrolowany sposób się przemieszczać...zombie walk nie był nam obcy. W tych eskapadach towarzyszyli nam Magda ES, Magda (siostra moja) oraz Mat'eusz (druga, gorsza połowa Magdy ES). Jak skończył się ten wieczór? Łatwo się domyślić ;) Poranna misja dotarcia do Medego i lawety była największym wyzwaniem...udało się, choć nikt nie chce pamiętać jak:P
Od samego świtu humory dopisywały, ale skutków upatruję w pozostałościach zeszłego wieczoru. Cała banda w komplecie, więc uderzyliśmy w trasę. Po drodze mieliśmy oddać zczopowaną budę Ziła do piachu. Kiedy dotarliśmy do Piły (to było jednak ciężka próba wytrzymałości) zaczęliśmy oględziny Cheviego. Chłopaki z Neffim na czele spinali się jak mogli, by ożywić air ride w furze Dyry. Potem parę drobnych zmian, poprawek i przymiarek ustawienia kolumny kierowniczej względem kanapy. Nieco trudnych pytań i jeszcze trudniejszych odpowiedzi, no i byliśmy już w domu...znaczy się w robocie. Fura ożyła, podniosła się z gleby jak bagienny stwór i tak samo zgrabnie opadła. To istotny fakt, iż jednak działa i robi odpowiednie wrażenie. Do porównania mieliśmy jeszcze zawieszenie typu shockwaves w Olds'u Neffiego, zacny szczur...z jednego i drugiego;)
Gdy już wszystko ogarneliśmy, postanowiliśmy skoczyć w moje rodzinne strony tj. do Wałcza, na prawdziwie męskie żarcie typu golonka z kością :D Tam zgarnęliśmy na lawetę moje 2 x 2koła czyli Simsona Sport '57 oraz kozę Arizona rocznik...też stary (tu spoglądam w stronę Siostry ;)). W powrotnej drodze do Poznania odebraliśmy z piachu budę, obczailiśmy perfekcyjnie odrestaurowanego H-Dka wersje militarną WLA '42 naszego znajomego i tak spakowani uderzyliśmy w drogę powrotną. Wieczór oczywiście nie mógł skończyć się inaczej/gorzej niż zeszły, więc daliśmy w palnik z klasą.
Niedziela już nie miała tak napiętego planu, więc oddaliśmy się spokojnemu konaniu. Przed wyjazdem Dyry w jego strony - wracając z warsztatu MCG Classic Cars, postanowiłem w pięknym stylu pokazać, jak się u nas jeździ- co spotkało się z brakiem zrozumienia ze strony srebrno niebieskiej Alfy 159. Po długim tłumaczeniu/kajaniu się, nie dałem odebrać sobie lejcy i skończyło się 10punktami (do zajebistości) i 500zł nagrody. Tym "miłym" akcentem weekend skończył się...jak zwykle za szybko. No to do następnego!
hervol