Newsy Skład Zloty Historie klubowe Kminomatografia Zapach benzyny Linki Księga gości Facebook

18.09.2010 - Praski Rajd Pojazdów Zabytkowych, Warszawa


Pewnej pięknej wrześniowej soboty w pięknych okolicznościach bujnej praskiej przyrody, spotkaliśmy się przy kawiarni Stara Praga, by wziąć mniej lub bardziej czynny udział w Rajdzie organizowanym przez Stado Baranów. Ponieważ prawdziwe życie zaczyna się po 20-stce, w rajdzie mogli uczestniczyć tylko dojrzali mechaniczni zawodnicy.

Ruszyliśmy w składzie: głównodowodzący - Dyra, prawica głównodowodzącego - Jaśmina oraz „ten trzeci z tyłu” - Kuba. No i któż inny miałby wziąć nas pod swój dach (aczkolwiek bez podsufitki), na swe ciepłe fotele i za swą kierownicę jak nie nasz czarny rumak, zwany pumą.

Zadania: wypatrywanie, wypytywanie, zapisywanie, wystawianie ręki (w celu zapieczątkowania) oraz niemylenie prawej i lewej strony. Konkurencja spora, dużo wyzwań, a zadania podchwytliwe, więc Kuba, w celu zmaksymalizowania możliwości swej percepcji, wspomógł się magicznym nawozem, którego dymy przesłoniły sokoli wzrok prawicy – i w ten oto sposób minęliśmy numerek (lub dwa), co nie pozwoliło zająć nam 1 miejsca (i tej wersji będziemy się trzymać).

Nie straszni nam sprzedawcy na Różycu, nie straszni nam Strażnicy Miasta, nie straszna praska fauna i flora. Dzielnie przemierzaliśmy zakamarki Pragi błądząc nie za często, grzecznie licząc ulice, numery i numerki i patrząc z podejrzeniem na osiedla zamknięte oraz innych uczestników rajdu wyjeżdżających z miejsc, w których my nie byliśmy.

W końcu, zmęczeni sporami czy dana ulica była trochę w prawo czy bardzo w prawo, czy może jej nie było, ale, jak to bywa w relacjach, i tak szczęśliwi, dotarliśmy do celu. Cel – parking pod Bazyliką NSJ na Kawęczyńskiej, która swą architekturą dodaje smaczku tej części Pragi. Ponieważ samochody dopiero się zjeżdżały, wyniki przewidziane były na za jakiś czas, a niektórzy z nas mieszkają niedaleko – zostawiliśmy rumaka na parkingu, by integrował się z innymi rumakami, a sami skoczyliśmy do domu na herbatkę i kanapki przygotowane przez ręce samego głównodowodzącego. Pod Bazylikę wracaliśmy busiakiem Kuby, w którym z tyłu może ciężko jest się utrzymać w tym samym poziomie na kanapo-łóżku, ale na pewno jest przytulnie. I dodatkowo jest tam wielka enigmatyczna skrzynia skrywająca skarby i mroczne sekrety Kuby.

Jakież było nasze zaskoczenie, gdy po dotarciu na miejsce, wcześniej rozproszone jednostki teraz tworzyły zbity tłum, a nas powitały machające ręce i ich właściciele wołający nas na środek schodów. Ceremonia rozdania nagród rozpoczęła się wcześniej niż myśleliśmy, a nas o mały włos ominęłaby satysfakcja z publicznego odebrania pucharu (i wielu bardzo ciekawych nagród) za II miejsce.

Podsumowując: poznaliśmy kawałek Pragi, miło spędziliśmy czas we własnym towarzystwie, organizatorzy zapewnili nam dużo atrakcji, a my do domu wróciliśmy bogatsi o puchar, albumy, gadżety i nowe doświadczenia. Nauczyliśmy się, że nie tylko ulica ulicy nierówna, ale bazar bazarowi również. Że pozory mylą, a czasem fajnie jest się pomylić. Poznaliśmy miejsce, gdzie, na nieubitej drodze, można się pokręcić wokół drzewa. I miejsce gdzie można się zdrzemnąć na trawie gdy lubi się stukot pociągów. Opłacało się.

Jaśmina