Newsy Skład Zloty Historie klubowe Kminomatografia Zapach benzyny Linki Księga gości Facebook

29.09.2012 - III Praski Rajd Pojazdów Zabytkowych, Praga, Warszawa


Kiedy Szanowny Kolega Dyra zaproponował uczestnictwo w tej dorocznej imprezie nie mogłam mu odmówić z paru powodów: rajd mieliśmy pokonać na pokładzie Jego legendarnej już Pumy- jako klasyczna blachara skorzystam z każdej okazji, by wbić się do wehikułu, poza tym- Dyra to facet z Pragi pełną gębą i wiadomo było, że tu nie ma lipy ;) , dodatkową zachętą była zaskakująco nienaganna pogoda oraz chęć zgłębienia walorów Pragi- tym razem z perspektywy uczestnika rajdu. Nie ma się z czego tłumaczyć. Jak postanowiliśmy- tak się stało.


Sobotni poranek nie należał do tych najłagodniejszych. Zbudzeni przez poranne słońce musieliśmy zaakceptować fakt, iż jesteśmy lekko spłowiali (piątkowy koncert Fu Manchu/The Shrine był tego wart). Punktualnie dołączył do nas Kolega Leetvoos dumnie dzierżący nadgryziony zestaw z KFC. Już o nic nie trzeba było pytać- wiedzieliśmy, iż cała nasza trójka odczuwa podobną suchość w przełyku. Pojednaliśmy się. Odważnie ruszyliśmy w kierunku Pumy.


Rajd Praski organizowany jest przez Stado Baranów. Jest to typowy rajd krajoznawczy na orientację, którego trasa ogranicza się do Pragi i jej okolic. Wszelkie zagadnienia/zadania/rebusy i inne kalambury, stworzone są po to, by w ciągu dwóch szaleńczych godzin wyłonić Króla Praskich Zakamarków. Dla mnie rewelacja! Spotkanie organizacyjne w klimatycznej Kawiarni Stara Praga uświadomiło nam, ilu sympatyków Pragi/rajdów gotowych było wstać w sobotnie przedpołudnie. Niektórzy przyjechali z dalszych zakątków kraju. Lista startowa była ograniczona do 50 aut. Na naszych spłowiałych twarzach pojawił się rumieniec ;) Mimo wszystko, darowaliśmy sobie dogłębne wsłuchiwanie się w objaśnianie reguł rajdu i uwag dotyczących zawiłości mapy a także "miejsc podwyższonego ryzyka". Ja i Leetvoos poczuliśmy się w pełni usprawiedliwieni i zrelaksowani- wszak Dyra dwa lata temu przywiózł jakiś legalny puchar z tego rajdu B)


Ruszyliśmy szybko. Dwie godziny to całkiem mało, jak na jazdę po własnym podwórku. Zdjęć z samej wyprawy nie miałam możliwości wykonać. Dalsze chwile to czas szaleńczego pędu, fachowego kręcenia kółkiem, parujących mózgów oraz licznych przystanków w pogoni za rozwiązywaniem wymyślnych zagadek. Pełne skupienie i mobilizacja sił jak u Kapitana Planety. Dyra jako praski kierowca spisywał się zawodowo- kręcił koła i kółka, Leetvoos sprawnie wypełniał kartę zadań i wyskakiwał po kaskadersku z pędzącego wozu, a ja wypatrywałam z pluszowej kanapy magicznych numerków sprytnie ukrytych gdzieś na trasie. Wspólnie układaliśmy puzzle z kolejnych zagadnień. Nasza rajdowa karta błyskawicznie zapełniała się kolejnymi dowodami mądrości. Poszukując odpowiedzi na pytania gotowi byliśmy łamać przepisy ruchu drogowego, odczytywaliśmy hieroglify na murach, rozwiązywaliśmy zagadki dawnej Pragi, penetrowaliśmy pradawne kamienice niczym najprzedniejsi detektywi. Posunęliśmy się do inwigilacji praskich meneli i co gorsza- do spytania milicjanta o drogę. Puma sprawnie pokonywała ulice i uliczki, niczym dziki kot przeskakiwała z lokacji na lokację. Drobne pożary w kabinie gasiliśmy bez zbędnej podniety, Puma pędziła na jeszcze większych oponach, zegar tykał. Byliśmy wszędzie. Byliśmy dumni. Puma też. Zaliczyliśmy wszystkie bazy, żadne pytanie nie pozostało bez odpowiedzi, nie umknął nam ani jeden numerek (no, może poza tym ostatnim, który nie dawał nam spokoju, ale doszliśmy do wniosku, że II miejsce też jest dobre, wszak chodzi przecież o znakomita zabawę). Na miejsce zbiórki dotarliśmy długo przed czasem, pozostało nam czekać na ostatni meldunek pod piękną Bazyliką NSJ przy ul. Kawęczyńskiej. Kolejni rajdowcy zjeżdżali do bazy w swoim czasie. Moment niecierpliwego oczekiwania przeznaczyliśmy na posiłek typowy dla syndromu dnia następnego- lody dla ochłody. Dla ukojenia skołatanych nerwów zwiedziliśmy Bazylikę NSJ, w której odnaleźliśmy poszukiwany spokój. Wychodząc z niej po niemiłosiernie licznych schodach od "niechcenia" rzuciliśmy okiem na puchary ;) Z góry roztaczał się przyjemny widok na większość pojazdów, które zdążyły zakwalifikować się do Rajdu Praskiego.


Nadszedł długo wyczekiwany czas ogłoszenia wyników. Tłum oczekujących. Pośród niego nasza trójka. W tym momencie wypada mi elegancko zakończyć tę opowieść. Puchary i nagrody pocieszenia wirowały nad naszymi głowami. Nieosiągalne. Teraz już wiemy, iż uwagi przesympatycznego Stada Baranów dotyczące narwanych, ignorujących regulamin uczestników dotyczyły także (głównie?) nas. Nieśmiało liczyliśmy na nagrodę "specjalną" w konkursie elegancji ale ona także mogła być nam odebrana, gdyby takowa była przyznawana (przemili Państwo z Wartburga 353 W- stali bywalcy rajdów nie daliby nam szans). Poczuliśmy się starzy jak Praga. Niemniej jednak, uczestniczyć w takim rajdzie, z taką ekipą było dla mnie ciekawym i - jak widać- emocjonującym doświadczeniem. I chyba właśnie o to chodzi. Nie tylko w sobotnich przedpołudniach. A za rok i tak im dokopiemy ;)


Magdalena